piątek, 16 września 2016

To nie był mój dzień

To nie był mój dzień

Pisałam tego posta z opóźnieniem, aby nieco ochłonąć.
Dzisiejszy dzień był szalony.
Założyłam konto oszczędnościowe dla moich oszczędności życia (haha) i zamroziłam na lokacie. A niech siedzą. Może się kiedyś (znowu wszystko odkładam) pochwalę na jakim koncie i co się z tego tytułu ma.
I dostałam mandat za nieważny bilet MPK
Ja.
Osoba, która zawsze kasuje bilety, albo ma migawkę (bilet długookresowy)
Pierwszy mandat w życiu.
Zabrakło mi 3 minut na bilecie.
Pani kontroler nie podarowała, bo widać było, że bardzo chce komuś wystawić mandat, a że mogła wystawić go mi - to wystawiła.
I tak zostałam stratna o 70zł. To więcej niż jutro zarobię przez 8 godzin. Nie polecam.
Dopłaciłabym 20 zł i miała bilet na 3 miesiące. Ale zachciało mi się oszczędności we wrześniu, bo nie jeżdżę na uczelnię...
Ale dotarłam na czas na spotkanie Koła, zdążyłam kupić prezent ślubny.
A wracając od dziadków porą późno wieczorną kopnęłam cegłę. W sandałkach
Tak, to zdecydowanie nie był mój szczęśliwy dzień.
A jeszcze się nie skończył!
Na liście TO DO jeszcze 5 nie odhaczonych pozycji
Jutro zaś cały dzień w biegu.
Mam nadzieję, że chociaż w Austrii wypocznę.

Ps. Tak jak obiecałam: post o tym czym, jak i za ile jeżeli chodzi o wyjazd na zachód już niedługo, naprawdę!



Dlaczego warto być w kole naukowym?

Dlaczego warto być w kole naukowym?
Należę do Koła Naukowego od...nie pamiętam, chyba od roku, czyli mojego trzeciego roku na studiach. Jest to najmłodsze na Politechnice Łódzkiej Koło (chyba jeszcze wciąż) i prawdopodobnie również najmniejsze. Gwarantuje to specyficzną atmosferę i m.in. to, że można zrobić spotkanie przy kawie na mieście i wszyscy się pomieszczą przy stoliku. Koło do którego należę to SKN "BioActive" i jest ono międzywydziałowe. Na chwilę obecną skupia członków z trzech różnych wydziałów. Moim zdaniem jest to bardzo rozwijające, bo nie zamykasz się w obrębie jednej dziedziny/tematyki, a przy niektórych zadaniach, które są zgodne z twoim kierunkiem studiów, możesz uchodzić za specjalistę. Czy jestem zadowolona z bycia w kole? Tak. Czy warto wstąpić? Oczywiście! (najlepiej do nas :P)
Dlaczego?
1. Wpis do CV
Każdy kiedyś zaczyna. Każdy w pewnym momencie zaczyna praktyki/staż/pracę i składa do firmy CV, w którym nie ma rubryki "Doświadczenie", bo po prostu nie ma sensu wstawiać pustej tabeli. Oczywiście można stworzyć dobre i ciekawe CV bez doświadczenia, broniąc się umiejętnościami, szkoleniami i innymi rzeczami. Jednakże często mile widziane jest bycie członkiem koła naukowego. Jeżeli aplikujesz do pracy zgodnej z twoim wykształceniem:
Jest to sygnał dla pracodawcy, że twoje studia są studiami wybranymi z pasji. Czyli tym samym będziesz zaangażowany również w pracę.
Często koła naukowe prowadzą własne projekty, badania, organizują dużo różnych rzeczy i w ten sposób zyskujesz umiejętności, które mogą przydać ci się w pracy, a których niekoniecznie uczysz się na studiach.
W branży naukowej jest niezwykle ważne by wciąż się rozwijać, być na bieżąco z nowinkami technologicznymi, może prowadzić własne badania, dużo czasu poświęcać umiejętnościom praktycznym - Koła Naukowe często to umożliwiają, a dodatkowe godziny poświęcone praktyce są doceniane przez pracodawców.
Jeżeli aplikujesz do pracy innej niż pokrewna z twoim kierunkiem studiów:
Bycie w Kole świadczy o tym, że umiesz pracować w grupie, a może i zarządzać dużą grupą ludzi. Świadczy o tym, że masz jakąś pasję i potrafisz zaangażować się na dłuższy czas. Można odnieść też wrażenie, że po prostu jesteś ambitny i zdolny, a to również bardzo pozytywne cechy.
2. Plusy na uczelni
Działalność w Kołach liczy się do osiągnięć na studiach, możesz mieć to wpisane w suplement na dyplomie, dostajesz dodatkowe punkty podczas ubiegania się o stypendium Rektora (dla najlepszych studentów). Zaczynasz się "znać" z wykładowcami i Dziekanami załatwiając u nich mnóstwo spraw dla Koła, dzięki temu łatwiej ci jest załatwiać też prywatne sprawy (o ile cię dobrze zapamiętają). Kojarzysz większość kadry, podczas gdy połowa roku nie wie nawet kto to jest, dzięki czemu zawsze wiesz do kogo uderzyć z problemem.
3. Kontakty
Bo znasz już wykładowców i nie tylko. Bo bierzesz udział w targach, piknikach, festiwalach i innych takich, przez co masz większe szanse dotrzeć do fajnych praktyk i przyszłych pracodawców. Po drugie znasz ludzi z Koła (jeżeli twoja grupa cię nie lubi, to dobre i to), a oni znają innych ludzi, często pracujących w firmach, które mogą cię zainteresować. Nie od dzisiaj wiadomo, że tak najlepiej załatwia się pracę ;)
4. Studenckie zniżki.
Nie żartuję. Często kupony, rabatowniki i inne takie (pewnie o tym też kiedyś napiszę, ale trochę mi się już nazbierało) rzucane są na uczelnię w różnych miejscach i w różnych porach. Najłatwiej je znaleźć przed końcem ich ważności. Koła naukowe z reguły dostają pulę książeczek ze zniżkami do rąk własnych dzięki temu jako członek Koła nie będziesz przepłacał na mieście! #bądźoszczędnyjakPolak
5. Własny rozwój
Będąc w Kole trzeba wymyślić coś samemu. Tak, samemu. Nie dostajesz instrukcji pod nos i nikt nie każe ci niczego robić. To jest najlepsze. Robi się burzę mózgów i powstaje projekt, czasem z pozoru niemożliwy do realizacji. A później studenci robią to, co wychodzi im najlepiej: czyli robią niemożliwe ;).
Wstępując do Koła liczyłam, że będę wykonywać więcej pracy naukowej, jednakże na chwilę obecną organizujemy konferencję i dużo jest z tym pracy organizacyjno-medialnej. To też fajnie, bo podejrzewam, że niewiele będę miała w życiu okazji do współpracy przy organizowaniu konferencji, biorąc pod uwagę, że ambicje mam na siedzenie w labie.
(O konferencji więcej info niżej, ale patrzcie jakie mamy piękne grafiki)

Wstępując do Koła Naukowego zyskuje się wiele, a co się traci?
Czas. Czasem 2 godziny w tygodniu, czasem mniej lub więcej. Tylko tyle. Bywa, że odpuszczamy sobie spotkania na jakiś czas, gdyż grunt nie pali się pod nogami, a w następnym miesiącu dostajemy propozycję udziału w jakimś wydarzeniu i wpadamy w wir pracy.

I jeżeli jesteś studentem Politechniki Łódzkiej
i chciałbyś popracować trochę z fajną ekipą
Zrobić wolontariat i pochwalić się tym we wniosku o stypendium
Zrobić wolontariat i pochwalić się tym w CV
Lub zostać z nami na dłużej
 (i też się tym pochwalić, gdzie chcesz)

Nasze Studenckie Koło Naukowe BioActive ogłasza rekrutację.
Poszukujemy wolontariuszy do współpracy przy organizacji oraz obsługi konferencji "Łódzkie BioTrendy", która odbędzie się 26 listopada. Nieważne, co umiesz, na pewno wykorzystamy którąś z Twoich umiejętności, albo nawet ją odkryjemy.
Zaprawszamy na:
fp konferencji, na którym już niedługo zacznie się coś dziać
stronę konferencji , która wygląda świetnie!
fp Koła
stronę Koła

A jeżeli nie studiujecie na Politechnice Łódzkiej pomyślcie może o jakimś Kole na waszej uczelni. Niedługo październik, więc zapewne zaczną się rekrutacje i spotkania informacyjne.


poniedziałek, 5 września 2016

Wieczór panieński w stylu starosłowiańskim

Wieczór panieński w stylu starosłowiańskim

Moja przyjaciółka (skoro po kilku latach osłabionego kontaktu i to głownie na fb jesteśmy w stanie mieć o czym rozmawiać "na żywo" tak jak kiedyś, to jednak - przyjaciółka) jeszcze z czasów gimnazjum wychodzi za mąż za dwa tygodnie, więc spotkałyśmy się z tej okazji na Wieczorze Panieńskim. Świadkowa z drużbą zdecydowały, że odbędzie się on w stylu starosłowiańskim, chociaż u nas bardziej słowiańskim niż staro, nieważne.
Konkretniej to urządziłyśmy Wieczór Dziewiczy zwany tez inaczej Rózgowinami.

Wszystkie miałyśmy być ubrane na biało (ciężko było! Z czarnym byłoby łatwiej. Tydzień przed imprezą ogarnęłam, że muszę skrócić jedyną sukienkę jaką mam, aby się nie zabić). Całe wydarzenie odbywało się pod Łodzią, daleko pod Łodzią, na wieeelkiej działce jednej z druhen. Dotarłyśmy na 19-tą, wypiłyśmy herbatę, pojadłyśmy malin. Nasza przyszła Panna Młoda dołączyła do nas po masażu czekoladą w Hiltonie i razem ruszyłyśmy szukać kwiatów na wianki.

Na piękne, rozłożyste wianki trzeba było się trochę nazrywać, a że jestem leniuszkiem - mój wianek był dość drobny. Właściwie był to pierwszy wianek jaki uplotłam w życiu - więc jestem dumna z tego, że się nie rozleciał. Zabrałam go nawet domu.
Kiedy już każda z nas była odpowiednio ustrojona w kwiaty wróciłyśmy nieco bliżej domu, gdzie naszykowane było miejsce na wielkie ognisko. Ponieważ zaproszone panny to w większości harcerki - rozpalenie ogniska poszło bardzo szybko. I bardzo dobrze, bo akurat zaczęło robić się ciemno, a przecież trzeba przeprowadzić rózgowiny.
Przyszła panna młoda została nakryta chustą (i nie powinna jej zdejmować do dnia ślubu, ale cóż, darujemy), a następnie zleciłyśmy jej zadanie znalezienia odpowiednich gałęzi na rózgi i ozdobienie ich. Obskrobane nożem z kory patyczki (przy tym pożartowałyśmy sobie trochę o obdzieraniu ze skór- tak, wiem - bardzo śmieszne) obiecała przekazać drużbom Pana Młodego. Po co? Drużba rózgami ma odganiać od Panny Młodej innych mężczyzn ;)
Kiedyś ubierano też rózgę weselną przekazywaną Staroście, która miała podkreślać jego rolę i okazywać szacunek dla jego roli, ale teraz nikt już nie chodzi na wesele z kijami.

Wedle obyczaju planowałyśmy tez zapleść Ali warkocz. Warkocz to oznaka stanu panieńskiego, rozplatanie go później tuż przed ślubem było ważnym momentem przygotowań do zaślubin. Jednakże Ala nas ubiegła i przyszła z zaplecioną fryzurą i wpiętymi kwiatami. Nawet wianek nie był potrzebny - tak się przygotowała.

Jedzenie nie było starosłowiańskie. Było mocno współczesne, druhny skupiły się podobno na gustach Panny Młodej. Nic dziwnego, to był jej wieczór. M.in była zupa krem z brokułów, makaron z kurczakiem, szpinakiem i fetą, dwie sałatki i koreczki. Nie brakowało też słodkości" owoców, ptasiego mleczka, czekolady, lodów ze świeżymi owocami (w tym figą) ciasta marchewkowego i tortu bezowego z malinami- na sam koniec.

Przedłużaczem, co miał "miljony" metrów podciągnęłyśmy z domku prąd dla rzutnika i laptopa. Na ekranie wyświetlane były prezentacje tworzone wraz z przyszłym Panem Młodym. Ala mogła przekonać się jak dobrze zna swojego wybranka i test zaliczyła wyśmienicie.
Ponadto wyśmienicie zdała też test na żonę: w 20 MINUT! ugotowała posiłek, zawiązała krawat i zacerowała dziurę. Najwięcej czasu zajęło pierwsze zadanie, ponieważ Ala musiała udać się do kuchni (której nie znała) i z dostępnych tam składników (nie wiedziała jakich) zrobić szybko coś do jedzenia. Z przerażeniem podeszła też do wiązania krawata, przekonana, że nie umie (też nie umiem), ale o dziwo poszło całkiem zgrabnie.

Każda z nas zapisała też kilka rad na karteczkach i wrzuciła do słoika. Najwięcej było tych z gatunku "Nie drąż", ale było też wiele  takich, które nie dotyczyły związku, a ogólnie życia. Najlepsza radą wspólnie okrzyknięta została "Kupuj tyle butów, ile chcesz" - ale autor pozostał anonimowy.






piątek, 2 września 2016

Warzywa strączkowe jedz na zdrowie!

Warzywa strączkowe jedz na zdrowie!

Dzisiejszy post nawiązuje do wczorajszej kolacji, którą niektórzy polubili już na instagramie i kolacji sprzed dwóch dni również.
Ma też związek z tym, że dziś na liście "TO DO" widnieje : zrobić prezentacje na fakultet z chemii makro- i mikroelementów - i właśnie ją zrobiłam.
Miałam nie pisać o zdrowym odżywianiu, bo podpisuje się pod hasłami "czekolada najlepszym przyjacielem kobiety", "chwytaj żarcie'" itd., ale studia zobowiązują i... miłość do jedzenia również.

O roślinach strączkowych pisałam w moim debiutanckim artykule na biotechnologia.pl
Powinno się je spożywać 2-3 razy w tygodniu, nie częściej - gdyż zawierają dużo siarki i są dosyć ciężkostrawne, nie rzadziej - gdyż zawierają ogrom białka i cennych składników odżywczych.



 Moja siostra potrafi zjeść kilo ugotowanej fasolki szparagowej na raz
 A ty?
Copyright © 2014 Zołzy , Blogger